Od otwarcia w zeszłym tygodniu centrum przesiadkowego w katowickiej Ligocie minęło już trochę czasu, pora więc na pierwsze wnioski z funkcjonowania pierwszego miejsca tego typu w stolicy województw śląskiego.
Na początek warto zacząć od aspektów wizualnych obiektu, nad którymi z punktu widzenia pasażera nie ma co się długo rozwodzić. Obiekt wygląda naprawdę nowocześnie, świeżo, monumentalnie. Surowy beton, efektowne przeszklenia czy elementy małej architektury świadczą o tym, że była to inwestycja złożona i na pewno nie tania. Patrząc na taki obiekt można mieć wysokie wymagania co do jego funkcjonowania. Zastanówmy się, czy jednak te nadmuchane majestatycznym wyglądem oczekiwania nie pękną jak balon po zapoznaniu się z funkcjonalnością tego miejsca.
Węzeł jak na nasze warunki jest nietypowy, ponieważ jego zadaniem jest przede wszystkim zwiększenie udziału kolei w dojeździe z południa Katowic do centrum miasta. Ten najszybszy środek transportu zbiorowego jest obecnie marginalnie wykorzystywany dla podróży wewnętrzmetropolitarnych, a tym bardziej wewnątrzmiejskich, ponieważ do niedawna nie istniała żadna sensowna opcja taryfowa łącząca KZK GOP z Kolejami Śląskimi. Wraz z uruchomieniem opisywanego obiektu została wprowadzona specjalna oferta, która pozwala za 119 zł miesięcznie poruszać się po Katowicach wszystkimi środkami transportu. Niestety, z powodu różnic w ulgach ustawowych na razie dostępna jest tylko jego pełnopłatna wersja. Jest to istotne przede wszystkim dlatego, że w katowickiej Ligocie znajdują się akademiki kilku śląskich uczelni. Obecna oferta nie będzie więc zachęcająca dla tej licznej grupy osób o często ograniczonym budżecie, z przyczyn ekonomicznych prawdopodobnie nadal będą oni nadal wybierać autobus.
W celu polepszenia oferty komunikacyjnej stworzono również 2 nowe linie autobusowe o numerach: 912 (trasa Ligota Dworzec – Ligota Akademiki) oraz 913 (Ligota Dworzec – Panewniki Owsiana). Jeżdżą one w standardowym jak na warunki KZK GOP pół godzinnym takcie w dni robocze oraz godzinnym podczas dni wolnych. Niestety ta słaba jak na gęsto zamieszkaną dzielnicę Katowic częstotliwość wraz z mierną koordynacją z dotychczasowymi liniami 13 oraz 51 nie jest wystarczająca, aby zagwarantować rozsądny czas oczekiwania na przesiadkę, który da poczucie komfortu pasażerom.
Kolejnym tematem do dyskusji jest dojazd do węzła samochodem. Obiekt dysponuje skromnym parkingiem P&R mieszczącym 110 samochodów, który jest bezpłatny wyłącznie dla posiadaczy biletu kolejowego. Ligota jednak jest bardzo zakorkowaną dzielnicą. Warto więc się zastanowić, czy to odpowiednie miejsce na zostawianie tam aut i zwiększanie ruchu w okolicach ligockiego dworca.
Najważniejszą oraz fundamentalną sprawą, bez których powyższe rozważania o funkcjonowaniu nowego centrum przesiadkowego nie będą miały sensu jest kampania informacyjna. Niestety miasto Katowice poniosło w tym aspekcie totalną porażkę. W pierwszych dniach funkcjonowania mieszkańcy byli zupełnie zdezorientowani, nie mieli pojęcia o tym „z czym się to je”. Wyrazem tego była powtarzana przez wiele osób opinia, że lepiej więcej bezpośrednich autobusów do centrum Katowic. Nie byli przekonani do skorzystania z kolei. A tymczasem wystarczy za pomocą mediów społecznościowych, plakatów czy bilboardów pokazać, że podróż pociągiem z Ligoty do centrum trwa zaledwie 7 minut. Czyli czas trudny do osiągnięcia samochodem nawet w środku nocy. 7 minut to liczba, która może przemówić do świadomości osób tkwiących często w ponad 40- minutowych korkach we własnych samochodach. Tylko racjonalne argumenty mogą przekonać mieszkańców, że samochód naprawdę nie jest dobrą opcją na dojazd do centrum Katowic. Wystarczy tylko chcieć i być przekonanym o tym, że dobrze zdefiniowana zrównoważona mobilność jest niezbędna dla rozwoju miasta oraz metropolii. Niestety tego przekonania władzom Katowic zabrakło.