Przejście z granatowego na fuksję wielu komentatorów uznało za zwykłe przefarbowanie. Ot, po prostu zwykła zmiana nazwy z Komunikacyjnego Związku Komunalnego na Zarząd Transportu Metropolitalnego. Takie są odczucia dużej części komentatorów internetowych. Czy tak jest rzeczywiście i czy mogło być inaczej?
Gdy po długich bojach legislacyjnych w konurbacji górnośląsko-zagłębiowskiej wreszcie powołano Metropolię, nastąpił duży entuzjazm. Pomijając już wiele korzyści, które miały płynąć z synergii wspólnego działania, dotyczył on głównie szansy na zbudowanie transportu publicznego od nowa.
No właśnie, ale czy na pewno da się wszystko zrobić od nowa? Wśród liderów opinii nie brakowało nastrojów rewolucyjnych. KZK GOP cieszyło się już od dłuższego czasu złą renomą. Mimo, że żyjemy w regionie bardzo silnie zurbanizowanym i zindustrializowanym, wszyscy chcieli orać. Zaorać KZK GOP. W wielu dyskusjach przed powołaniem Metropolii to transport zbiorowy wysuwał się na pierwsze miejsce. Jeszcze podczas warsztatów w cyklu Miasta Idei w czerwcu 2016, budowa kolei metropolitalnej i koordynacja transportu publicznego znalazły się w ocenie uczestników na dużo wyższej pozycji niż np. wspólna promocja, wspólna gospodarka odpadami czy nawet wspólna polityka gospodarcza. Nie mała była w tym rola tworzącej się wtedy dopiero naszej formacji, gdyż jej przyszli członkowie od dawna lobbowali za tymi rozwiązaniami.
Od samego początku zarządzający Metropolią teoretycznie mieli do wyboru dwie strategie. Rewolucyjną i ewolucyjną. Paradoksalnie przeprowadzanie tej pierwszej zajęłoby znacznie więcej czasu niż tej drugiej. Byłoby to bowiem właśnie to słynne zaoranie i posadzenie czegoś nowego. Likwidujemy KZK GOP wraz z jej majątkiem, a równolegle powoli budujemy nowy Zarząd Transportu Metropolitalnego. Nowi ludzie, zupełnie nowy duch, nowa organizacja pracy. Tylko czy na tym polu posadzilibyśmy nowe rodzaje warzyw? Jakieś GMO? Nie, szczególnie w dobie permanentnych braków specjalistów na rynku pracy, trudno byłoby o nowy zasiew. Zresztą czy potrzebny? Z zewnątrz łatwo się hejtuje, ale na pewno w KZK GOP pracuje wielu fachowców. Być może dotąd mieli oni związane ręce złą organizacją pracy? Może naturalne odmłodzenie części kadry doda nowej energii?
Taka strategia na pewno byłaby dobrym momentem do eksperymentowania z metodami organizacji pracy znanymi chociażby z nowoczesnych korporacji czy technologicznych start-upów. W dobie mody na samozarządzające się organizacje „turkusowe”, design thinking i scruma, samorządy i inne urzędu wciąż tkwią w starym modelu. Czy ktoś widział w Polsce urząd, w którym pracuje się projektowo w otwartych przestrzeniach? Być może takie istnieją, ale zapewne to nie jest standard. Tyle tylko, że to myślenie zapewne nazbyt futurystyczne, szczególnie wobec wspomnianych wyżej problemów na rynku pracy.
Wobec tego nie do końca dziwi, że Zarząd Metropolii zdecydował się na wersję ewolucyjną, w której struktury nowego zarządcy transportu oparte są na tym likwidowanym. Sprawa transportu zbiorowego to dla nich priorytet, więc nic dziwnego, że liczą na szybkie rezultaty, chociażby wizerunkowe. Tu nie ma miejsca na potknięcia i kompletny paraliż komunikacji miejskiej, niezależnie od jej stanu.
Dużo do powiedzenia będzie miał właśnie wybierany nowy dyrektor. Podkreślmy, że będzie to dyrektor podległy zarządowi, a nie jak w KZK GOP samodzielny przewodniczący międzygminnego związku. Ma to swoje wady i zalety. Ale to już temat na inną rozprawę.
Ewolucyjnie też można dużo zmienić. Oklepana z ogłoszeń o pracę formuła miksu doświadczenia z młodością może się sprawdzić tylko przy dobrej organizacji pracy. Z naszych doświadczeń współpracy z Metropolią widać, że nie jest to niemożliwe, a nowe otwarcia potrafią tchnąć nowego ducha, a naszą, społeczników rolą jest to, żeby ten moment wykorzystać i motywować.