Wszystkich Świętych, czyli dzień wybitnie trudny dla kierowców samochodów, autobusów, motornicznych tramwajów i wszystkich ludzi muszących dostać się na oddalone cmentarze inaczej, niż pieszo. Była to idealna okazja by sprawdzić, czy transport zbiorowy jest w stanie ułatwić nam życie tego dnia.
Czy wystarczy pozwolić jeździć bez biletu i wszyscy dojadą na cmentarz komunikacją miejską? Nie. Po raz kolejny okazuje się, że najważniejsza jest oferta przewozowa, czyli liczba dostępnych i skomunikowanych połączeń. Czy wystarczy przedłużyć okres funkcjonowania roweru miejskiego, żeby wszyscy przyjechali na cmentarz rowerem, znicze wkładając do koszyka lub kupując je na miejscu? Nie, jeżeli brak jest stacji roweru w ważniejszych dzielnicach, a na najbliższej ktoś nam bierze rower sprzed nosa, to sporo możemy się nachodzić.
Wprawdzie można powiedzieć, że 17:00 była już po szczycie odwiedzin na pogrzebach i sytuacja parkingowa się uspokoiła, ale jednak samochód wygrał, choć tego dnia nie powinno to być takie proste. Posłuchajmy jednak co do powiedzenia po wyścigu miały niedzielne ściganty:
?Generalnie czas bardzo przyzwoity, 2 minuty dojście do auta, 9 minut jazdy, 3 minuty z auta pod grób Korfantego. Jazda przy cmentarzu bardzo nieprzyjemna, dużo ruchu różnokierunkowego, ale kierowcy ostrożni, wypuszczają tych, którzy ruszają z parkingu ?równoległego?, oczywiście zaraz zajmują miejsca. Autobusy z racji gabarytów mają znacznie gorzej. Pani z Nissana Juke skutecznie zatarasowała ruch autobusu 672 wystającym tyłkiem, ach jak dobrze, że teraz dysponuję takim miejskim autkiem. Generalnie ruch – w porównaniu do godzin przedpołudniowych – znacznie mniejszy mam wrażenie.?
?35 minut (!)? z wykorzystaniem komunikacji miejskiej: 15 minut czekania na Katowice Chorzowska, przesiadka na Placu Wolności, cmentarne objeżdżające cały Plac Miarki (jeżeli już tam jedzie, to może przydałoby się ten przystanek tramwajowy obsługiwać również autobusami, by umożliwić przesiadkę z autobusów na tramwaj), odblokowane kasowniki, nieczytelne rozkłady jazdy, zero informacji o bezpłatnych przejazdach (poza wyświetlaczami oraz internetem), środki transportu kursujące jak w soboty (więc z takich Piotrowic nie da się prawie w ogóle wyjechać), mapka z oznaczonymi przystankami linii cmentarnych tylko na dworcu podziemnym i to nawet nie przy tabliczkach, lecz nad siedzeniami. O tym, że cmentarne jeżdżą puste i się dublują raczej mówić nie muszę.?
Ale chyba i tak najwięcej przygód miał rowerzysta. Udał się w kierunku stacji rowerów nieopodal budynku NOSPR. Tam nie zastał ani jednego, musiał więc iść aż na Rynek, w konsekwencji czego na rowerze przejechał tylko odcinek z Rynku do Placu Sejmu Śląskiego. Resztę trasy przebył na nogach.
Gwiazdką oznaczono estymowany czas przejazdu roweru, jeżeli stacja znajdowałaby się pod samym Kinem Kosmos. Dla każdego mieszkańca Koszutki oczywistym powinien być fakt, że powinna się tam znajdować.